poniedziałek, 6 lutego 2023

Kateryna Babkina - Nikt tak nie tańczył jak mój dziadek [recenzja]


 Przekład: Bohdan Zadura

Wydawnictwo Warsztaty Kultury

Lublin 2021


Wspaniały jest ten minimalizm lubelskich okładek. Są bardzo czytelne, stonowane, a przy tym stylowe. Świetna strona graficzna. Znakomita.

Samo pisarstwo Babkiny jest równie stonowane, łagodne, bardzo spokojne, jednak z ukrytym przekazem, który raz delikatnie, innym znów razem mocno i dojmująco zaznacza puentę.

Pierwsza opowieść ugruntowuje nasze miejsce pośród stron. Spotyka się bowiem grupa znajomych ze szkoły, a okazja jednak jest mocno bolesna. Widzą się bowiem na pogrzebie jednego z paczki. Wracają wspomnienia, multiplikują się rozmowy. Czas przeszły przeplata się z teraźniejszością. Ludzie odkrywają dawne relacje, walczą z postrzeganiem wspomnień, ludzi, zdarzeń. 

Mamy więc historie przemocy domowej, wojennych perypetii przodków, strat najbliższych, są wspomnienia z Holocaustu, a także rzecz o biedzie, czasem głodzie, próba pogodzenia się z własną seksualnością. Spektrum spraw, zjawisk, zdarzeń jest duże. 

Najmocniej wybrzmiewa chyba opowiadanie tytułowe, które zamyka tom. Oto spadkobiercy historii, rodzinnych traum i zaszłości, pełni bagażu wątpliwości i niewiedzy, bólu i strat muszą ruszyć przed siebie. Ku nieznanej przyszłości, o wątłych siłach, pragnieniu, by spełniły się wszystkie dobre scenariusze. 

Babkina obserwuje ich z boku, dając oręż w postaci wiary w lepsze jutro.

A rzeczywistość sama pokazała jak bardzo naiwne jest ufanie w happy endy. Niestety.

Interesująca, eteryczna, pełna niedopowiedzeń proza, która swą konstrukcją, ulotności, dyskrecją pokazuje, że w pełni zasługuje na nagrody, którymi została obdarowana. Nie trzeba krzyczeć, by być zauważoną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz