niedziela, 8 stycznia 2023

Zyta Rudzka - Ten się śmieje, kto ma zęby [recenzja]

 

Wydawnictwo WAB

Warszawa 2022


Najlepszy w tej powieści jest tytuł. 

Cała reszta to powielana w nachalny sposób zabawa słowem i aranżowanie go w każdej możliwej ekwilibrystyce znaczeniowej czy stylistycznej. Dobrze się to czytało w "Ślicznotce doktora Josefa", uszło na sucho w "Krótkiej wymianie ognia", zaś w "Tkankach miękkich" brzmiało jak stary, pozbawiony oryginalności żart, który powtarzany po raz enty staje się nudny.

Rudzka celuje w zabawy językiem: skojarzeniowe związki wyrazowe, zlepki podtekstów, idei nie brzmią już tak rześko jak za pierwszym razem. Jeśli ktoś sięgnie po raz pierwszy po prozę Rudzkiej właśnie sięgając po "Ten się śmieje (...)", doceni coś więcej niż tytuł, ponieważ przy pierwszym spotkaniu zarówno rytm, styl, jak i wspomniana na początku ekwilibrystyka będą atrakcją. 

Dla mnie, czytelniczki jej czwartej książki rozczarowuje ta powtarzalność i męczące wyginanie słów. Okazuje się, że proza Rudzkiej to zabawa słowem i znaczeniem, wzbogacanie frazeologizmów i zaskakiwanie, czasem bawienie czytelnika zlepkami znaczeniowymi. Giną postaci, giną charaktery, wszystko to tonie w morzu zabawy językiem.

Umęczenie lekturą jest pewnie tak wielkie jak poszukiwanie przez Werę, bohaterkę powieści butów do trumny zmarłego męża. Niestety.

Fabuła osnuta jest wokół postaci fryzjerki męskiej, wspomnianej wcześniej Wery, która dobre lata ma już zdecydowanie za sobą. Pozbawiona pracy (w miejscu jej zakładu powstał, nie inaczej, barber), wyprzedaje wszystko co ma jakąkolwiek wartość, by zebrać pieniądze na pochówek dla dżokeja, swego zmarłego męża. Narracja skupiona na walce i bezkompromisowości hardej, niestrudzonej kobiety miała także pokazywać ubóstwo współczesności, a jednak wszystko to utonęło w stylistycznym galopie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz