niedziela, 20 marca 2022

Eliza Kącka - Strefa zgniotu [recenzja]

 

Wydawnictwo Lokator

Kraków 2022


Hm.

Hm.

Hm.

Jestem ja wielka entuzjastka prozy eksperymentalnej. Dopinguję, popieram, raduję duszę przymiarkami, próbami, pracami badawczymi. Trzeba szukać nowych pól, przestrzeni, terytoriów dialogu, i monologu też. Wielogłosy wskazane, potrzebne, rozwijające.

Nie zawsze się udaje i niekiedy, miast tryumfu i wzlotu jest blamaż i Waterloo.

Mamy oto Autorkę: oczytaną, inteligentną, co nieraz ulega podkreśleniom w treści "Strefy zgniotu". Otoczoną sąsiadami, przyjaciółmi, ale też dobrym słuchem, którym wyłapuje lapsusy językowe i urwane kontekstem fragmenty rozmów, które później lądują tutaj, w treści tworu eksperymentalnego, opublikowanego jako powyższa książka.

Te podsłuchy, często nieznośne, zwykle otulone pure nonsensową panierką skrzą się od potocznych mądrości, ludowych pomyślunków i prostych obserwacji, przetopionych na prawdy objawione. Czasem śmieszne, czasem straszne, zwykle głupie, grafomańskie, czupurne, roszczeniowe, innym zaś razem infantylne, momentami zaś pełne zrozumienia. Jeśli to miał być sposób na pokazanie różnorodności mentalnej, językowej i światopoglądowej Polaków, to, moim zdaniem się nie udał, chyba, że celem było pokazanie ubóstwa wszelakiego?

Ponad trzysta stron tych podsłuchów jest dawką stanowczo zbyt dużą, boleśnie niestrawną, a w rezultacie pustą i niepotrzebną. To, co może być materiałem na anegdotę w towarzyskiej rozmowie, niekoniecznie jest surowcem na książkę. Nie, nie daję się nabrać na namaszczenie Kąckiej na następczynię Białoszewskiego. To srogie nadużycie. Nawet oburzające.

Porównanie do grafik Mleczki też jest nie na miejscu - jego historie są trafione i przyswajalne, to, co współgra graficznie w lapidarnym języku nie może być porównane z przeskalowanymi  (z częstymi podkreśleniami ważności i swego rodzaju lepszości Autorki: adiunkta, autorka prac badawczych, krytyczka, antologistka) zasłuchaniami/podsłuchamiani/zaszyłeniami Kąckiej.

Takie rozczarowanie. Takie. Rozczarowanie. Takie.

Na marginesie, niepotrzebnym zresztą zupełnie jak cała "Strefa zgniotu": zastanawia mnie jak bardzo natrudzili się Autorzy opublikowanych blurbów, by wybrnąć i jeszcze zachwalić eksperyment literacki, nazwany "Strefą zgniotu"?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz