Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2013
Po raz pierwszy zdarza mi się zgadzać z blurbem. W pełni podzielam opinię Wojciecha Tochmana, umieszczoną na okładce "Miedzy", która podkreśla, że opowiadania Muszyńskiego są krwiste i tłuste, zgotowane z piachu, traw i ziemi. To prawdziwie dobry blurb, pierwszy, który ma sens. Tyle o tym.
Wracając do Muszyńskiego. Bardzo interesujące są jego spostrzeżenia dotyczące współczesnej wsi, jej przeżywania przez mieszkańców (różne w zależności od opisywanego pokolenia), zmian w niej zachodzących i tęsknoty za tą mityczną wsią sielską, prostą, poukładaną w wymarzoną całość.
Moje ulubione opowiadanie z tomu to "Kundel. Dziennik czwartoligowca", historia chłopaka, pochodzącego z małej wsi, który był przekonany, że ma talent piłkarski. Na pewno świetnie wypadał na tle innych wiejskich dzieciaków z własnego sioła, ale, gdy przyszło zmierzyć się w rozgrywkach w większej miejscowości, nagle całe przekonanie o wyjątkowości pryska. Z tym mierzą się wiejskie dzieciaki. Prawda i przekonanie, obraz siebie i relacje wypracowane w kręgu koleżeńsko - sąsiedzkim nikną i blakną w świetle osady czy miasteczka o większej liczbie mieszkańców. Prowincja ma kilka kręgów piekielnych, one też dzielą się na gorsze i najgorsze.
Wspaniała jest opowieść, tęskna tak bardzo, że udziela się czytelnikowi dotycząca niegdysiejszych wiejskich rozrywek: od darcia pierza, po ugniatanie kapusty. Wszystko razem, z sąsiadami, bez telefonicznych zapowiedzi, w poczuciu wzajemnej uważności. To se newrati. Wkracza kultura miastowsi. Tworu tyleż niegodziwego, śmiesznego, co niezatrzymywalnego. Zapatrzenie w miasto rodzi takie karłowate podformy, pogdlądy, podróbki, które zostawiają w przeszłości wielowiekowe tradycje, podążając za modą i nowoczesnością. Niestety, nie idzie za tym spełnienie, ni szczęście. Zostaje pustka, samotność, rozczarowanie, miedza jako ich symbol.
Być może się skuszę, jeśli nadarzy się ku temu okazja.
OdpowiedzUsuń