niedziela, 2 czerwca 2019

Ilona Gołębiewska - Podaruj mi jutro [recenzja]

Wydawnictwo Muza
Warszawa 2019

"Podaruj mi jutro" to moje pierwsze spotkanie z Iloną Gołębiewską. Kolejnych nie będzie. Początkowe fragmenty powieści ulegają coraz to bardziej dotkliwym powtórzeniom, czyniąc czytelnika nie tyle niecierpliwym, co zrażonym do ciągu dalszego opowieści. Im dalej w las, tym powtórzeń jest mniej, aż wreszcie one zanikają. Gdy ma się do czynienia z opowieścią, w której (wydaje się) zostają przeklejone te same informacje w mało zmienionej formie kilka stron dalej, jest to dość niekomfortowe.
Gdy tylko mija etap powtórzeń, nastaje czas wybujałych i rozgałęziających się w niemożebną liczbę wątków. Czego tu nie ma: stary dwór, jego ekscentryczna, ale dobra właścicielka, jej perypetie rodzinne, tęsknota za ukochanym z czasów młodości, złośliwy sąsiad, również z czasów młodości, próba odgadnięcia tajemnicy zmarłego przed laty ojca, poszukiwanie skarbu, wizyta podejrzanego telewizyjnego redaktora, znajdzie się też wątek kryminalny. Do tego kilka motywów pobocznych, które dotyczą osób powiązanych ze dworem. Jest więc choroba, samotność, ofiara przemocy, a także zawiedziona miłość i kilka innych. Doprawdy zbyt wiele się tu dzieje.
Autorka ma głowę pełną pomysłów, to pewne, jednak ta powieść, która miała być pewnie zachętą do śledzenia dalszych losów bohaterów, stała się ociężała od nadmiaru wszystkiego.
Wiem, że powieść obyczajowa rządzi się swoimi prawami. Nie należy od niej wymagać wielkich mądrości czy dobrego stylu. Ma nieść rozrywkę, zbudowaną według starego, dobrego schematu, który najkrócej mówiąc, opiera się na złotej zasadzie: "i żyli długo i szczęśliwie". Zgadzam się. Potrzebny jest jednak umiar, który będzie reprezentowany zarówno w warstwie fabularnej, przyczynowo-skutkowej, ale też językowej.
Wylewny nadmiar, którego reprezentantką jest autorka powoduje, iż książka miast bawić, męczy. Zbyt wiele historii w jednym tomie powoduje, że nie są one odpowiednio opisane, reprezentowane. Jedne ledwie wspomniane, inne szybko ukrócone, uszyte pod wątek główny, nie maja szansy na rozkwitnięcie i zainteresowanie czytelnika. Bardzo proszę, by jednak samodzielnie ocenić poszczególne walory książki. Być może czepiam się jak zwykle bezzasadnie.
"Podaruj mi jutro" to opowieść o podlaskim dworze na Lipowym Wzgórzu, który pośród dziejowej zawieruchy opiera się różnym siłom, po latach trafia na powrót w ręce pierwszych właścicieli, reprezentowanych tutaj przez uznaną w świecie malarkę, Anielę Horczyńską.
Wraca ona w rodzinne strony mając w zamiarze stworzenie w dawnej siedzibie rodu pensjonatu oraz szkoły twórczej, zwanej Akademią Sztuk Anielskich (cóż za egzaltacja). Po drodze próbuje rozwiązać rodzinne problemy (nieułożone relacje z córką), a także uszczęśliwić wszystkich swoich lokalnych przyjaciół. Obserwowanie jej trosk, a także codziennych zmagań ludzi skupionych wokół pani Horczyńskiej jest główną osią fabularną książki.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:


1 komentarz: