niedziela, 10 września 2017

Billie Holiday, William Dufty - Lady Day śpiewa bluesa [recenzja]

Przekład: Marcin Wróbel
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2017

Wszystko w tej książce jest wyjątkowe: bohaterka, jej historia (jak i styl opowieści), jej talent, jej ból i jakże trudna i niesprawiedliwa epoka, w której przyszło jej żyć.
Wspomnienia Billie Holiday powinni przeczytać wszyscy ci, którym kariera sceniczna kojarzy się ze splendorem, uwielbieniem fanów i życiem mlekiem i miodem płynącym.
Nic z tych rzeczy. Ciężka, żmudna praca, która często pozostawała niedoceniana, bądź marginalizowana. Fałszywi przyjaciele wietrzący zysk,  marne stawki, głód, bieda, brak mieszkania i perspektyw.
Początek był jeszcze gorszy - od najmłodszych lat Billie była służącą myjącą podłogi za marne grosze, później pracowała jaka prostytutka, później zaczęła śpiewać.
Dramaty rodzinne - bieda, porzucenie przez ojca,gwałt, brak zrozumienia, pogarda innych, a przy tym własny trudny, ekspansywny charakter charakteryzowały wczesne, młodzieńcze lata Lady Day.
Lady piła, ćpała, wiązała się z niewłaściwymi mężczyznami, była okradana, kradła, głodowała, żyła ponad stan, miała marzenia, wielki talent i bardzo dużo samozaparcia.
Ciągłe kłody, jakie rzucał jej pod nogi biały, rasistowski świat, cała gama upokorzeń jakie serwowano jej podczas występów w klubach i hotelach, obraźliwe, okrutne komentarze dotyczące pochodzenia i koloru skóry, co kilka stron są przytaczane przez Billie.
Trzeba przyznać, że jej barwny język dodatkowo pokazuje mrok i intensywność podziału, jaki trwał w ówczesnym świecie. Stereotypy, bezwzględność i okrucieństwo przesądów i ludzi mocno z nimi związanych martwią i pokazują, jak trudno było Billie Holiday osiągnąć pozycję, jaką w końcu posiadła. W obliczu przeciwieństw losu oraz złych języków wydaje się to wręcz nieprawdopodobne.
Rasizm, prymitywny, skondensowany, jakże zakorzeniony w Ameryce lat 40. i 50. zostaje odmalowany w najbardziej jaskrawych barwach.
Billie opisując swe doświadczenia nie stosuje polityki martyrologicznej, do losu i jego zrządzeń podchodzi z dystansem i humorem.
Dodatkowo język, mocny, dosadny, odarty z woali i przenośni brzmi prosto, prawdziwie i dosłownie. Billie opowiada tak, że czytelnik jej wierzy, identyfikuje się z jej opowieścią, dopinguje, wspiera, współczuje. Narratorka niewiele ukrywa, jest szczera, mówi o sprawach najtrudniejszych bez ogródek, bez tłumaczeń, pisze o sprawach po prostu, tak jak je rozumie, przeżywa, czuje.
Po lekturze pozostaje pustka, smutek, żal. Na czasy, na trudy życia, na niesprawiedliwość, ale też na wybory życiowe samej bohaterki.
Lady Day opowiedziała bluesową wersję swojej biografii. 

1 komentarz: