sobota, 16 lipca 2016

Manuele Fior - Pięć tysięcy kilometrów na sekundę [recenzja]

Przekład: Katarzyna Koła
Wydawnictwo Kultura Gniewu
Warszawa 2014

Powieść graficzna. Smutna i przygnębiająca, bo o miłości. Niestety nieszczęśliwej. Ta opowieść o młodych ludziach, którzy nie potrafią walczyć o swoje, brakuje im zdecydowania, łatwo się zniechęcają, nie umieją naprawiać uczuć i związków, zamiast tego wolą je porzucić, na rzecz poszukiwań nowych wrażeń, które wcale nie są bardziej intensywne, obiecujące, czy spełniające marzenia i obietnice urzeczywistnienia.
Włoch, Manuele Fior w bardzo prosty, a jednocześnie dokuczliwy sposób, sportretował powyższe bolączki współczesności. Dzięki formie powieści graficznej wszystkie te prawdy są jeszcze bardziej widoczne.
Błędy w wyborach (nawet tych najmniejszych), tęsknotach, parszywych, bo niewykorzystanych okazjach snują się za bohaterami przez całą książkę.
Mamy więc włoskie miasto, a w nim trójkę przyjaciół: Piero, Nico i Lucię. Każdy z nich jest u progu życia, każde myśli o przyszłości jaką ma dla siebie wybrać. W rezultacie wyborów i pomysłów na dorosłość jedno z nich zostaje archeologiem, jedno sklepikarzem, Lucia zaś, lingwistką.
Autor nie daje czytelnikowi taryfy ulgowej, wiele spraw przemilcza, wielu rzeczy każe się domyślać. Swobodnie przenosi akcję ze słonecznych, pogodnych Włoch, do zimnej, ponurej Szwecji, by znów przeskoczyć na egipską pustynię, pełną międzynarodowego towarzystwa, lekko zblazowanych archeologów, którzy po latach tułaczki i wykopalisk, nigdzie już nie czuja się jak u siebie. Wykorzenili się, nie należą już do żadnego znanego im miejsca.
Lucia przeżywa rozczarowanie Oslo i swoim nowym wybrankiem Svenem, jego matka zawiodła się na ludziach, jest pełna ukrytej goryczy, zwątpienia. Piero czuje się samotny i zagubiony, nastroju nie poprawiają mu nawet sukcesy na polu zawodowym, o jego archeologicznej ekspedycji i jej sukcesach pisze międzynarodowa prasa.
Choć każde z nich zapragnie wrócić do przeszłości, w pewien sposób ją zmienić, odkręcić, to przecież wiadomo, że nie da się cofnąć tego co już zaszło, co zmieniło bieg historii. Piękne przejścia, wysublimowane pozy, tło, charakter scen, najpełniej oddają tę ulotność, niepewność, tęsknotę i nieuchronne rozczarowanie, tak obecne w codzienności.
Autor nadał każdemu kolejnemu rozdziałowi inny dominujący kolor, włoskie początki są intensywnie żółte, czas Oslo zgaszony róż, Egipt - brązowy i beżowy, mocno dorosłe włoskie spotkanie po latach - fioletowe, reminiscencje - znów w żółcieniach. Do tego kreska - lekko niedbała, czasem nieostra, momentami rozpływająca się w tle, podobnie, jak wiara i zdecydowanie bohaterów.
Świetna książka, o skończonej konstrukcji, gdzie ważne (i niezbędne) jest każde słowo, każdy kadr, każda barwa. Wysmakowana, kameralna, bardzo finezyjna opowieść o współczesności, którą dużo łatwiej przyjąć w pięknych obrazach Manuele Fioro, aniżeli w surowej rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz