Pięknie wydana książka, bardzo ciekawy temat, tylko ten warsztat...
Autor przeprowadził się na Wyspy Sołowieckie, zapomniane przez Boga tereny w Zatoce Onega na Morzu Białym, gdzie zima trwa i trwa, wiosna objawia się mocnym słońcem rozświetlającym utrwalony śnieg, lato zaś jest krótkie i intensywne, pozwala jedynie na wyhodowanie kartoszki, która jest tu podstawą egzystencji, zastępującą całą misterną piramidę żywieniową stworzoną przez pewnych siebie dietetyków.
W tym surowym i wymagającym klimacie opisuje autor Rosję widzianą oczami cudzoziemca, który wybiera życie na obczyźnie. Ciekawe są nawiązania Wilka do publikacji szumnych nazwisk pisarzy perorujących o Rosji, zdaje się, że jest to jedyna bodaj część Wilczego notesu, która przypadła mi do gustu bez marudzenia. Gdy pisze on o znanych reportażystach i innej maści literatach, którzy traktują Sowiety wybiórczo, polegając na własnych skojarzeniach i konotacjach, tworzą tym samym nieprawdziwy urywek nieudawanej rzeczywistości. Niezmiernie ciekawe są jego odniesienia do Imperium Kapuścińskiego, spojrzenia na rzeczywistość przedstawioną w książce, To by było na tyle. Reszta mi ucieka. Mam problem ze stylem autora. Wydaje się jakby pisał albo dla zaznajomionego z tematem, albo dla telegrafisty, który ma jedynie urywkowo przedstawić rzeczywistość, Brakuje mi opowieści, snucia jej, genezy, rozwinięcia, zakończenia, feelingu. Czytając książkę czułam niedosyt, urywanie wątków, zbyt spieszne przechodzenie od tematu do tematu, przez co trudno mi było posmakować atmosfery, specyfiki miejsca. Potrzebuję czasu, wprowadzenia, nie potrafię z marszu wejść w historię.
Opowieści o mnichach, radzeniu sobie z głodem, biedą (w szpitalu nie wyłączają prądu ze względu na dogorywających tam staruszków), stagnacją, wreszcie zimą. Książka pozostawia niedosyt, nie rozjaśnia w głowie, nie wywołuje napięcia i chęci sięgania po inne źródła, przez przyjęcie za pewnik, że czytelnik ma dużą wiedzę o temacie rozważań. Szkoda, bo potencjał duży, tylko niefortunnie sprzedany. Temat wysuniętych głęboko na północ Wysp Sołowieckich i ich mieszkańców jest niezmiernie intrygujący, ale styl autora nuży i męczy nie pozwalając na smakowanie tematu.
Szkoda, bo z pozoru wszystko wygląda niemal idealnie.
Myślę, że mnie również zainteresowałyby odniesienia do twórczości innych reportażystów i pisarzy. Nie wiem tylko czy ten styl, o którym piszesz by mnie nie zniechęcił.
OdpowiedzUsuń