środa, 22 stycznia 2014

Jan Seghers - Panna młoda w śniegu [recenzja]

W ramach akcji wyszukiwania kryminałów innych niż skandynawskie, proponuje dziś powieść niemiecką, zlokalizowaną pośród miejskiej przestrzeni jedynego słusznego Frankfurtu (jak mawia mój frankfurcki znajomy), czyli tego nad Menem.
Robert Marthaler, komisarz miejscowej policji prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa młodej dentystki. Czemu jej ciało było po śmierci upozowane, jakie tajemnice kryje jej przeszłość? Zespół pod wodzą Roberta ma twardy orzech do zgryzienia, śledztwo długo stoi w miejscu.
Dodatkowo sam komisarz ma kłopoty, które w pewnym stopniu odbijają się na jego życiu zawodowym. Kobieta, szwankujące zdrowie, nawyki i przyzwyczajenia, stają się dlań treścią dnia powszedniego. Zwyczajny mężczyzna z problemami, musi mierzyć się z bestialskimi morderstwami w pracy. Zadania nie ułatwia też zwierzchnik Roberta, który wciąż kopie pod nim dołki, a na dodatek dorzuca do grupy śledczej nowicjusza, z którym swego czasu mocno poróżniony był nasz bohater.
Fabuła sprawia wrażenie prawdopodobnej, bez wielkich ekscesów fabularnych, za to z życiowymi problemami.
Plus za panoramę Frankfurtu, jego charakterystyczne miejsca, opisy dzielnic i ludzi. Książka przewodnik po mieście.
Całkiem sprawna opowieść o tym jak banalne bywa zło, i jak łatwo paść jego ofiarą, a także o tym, że nic nie jest takim, na jakie z zewnątrz wygląda. 
Ta historia w żadnym razie nie jest odkrywcza, jednak sprawnie łączy intrygę kryminalną z opowieścią o życiu głównego bohatera. Całkiem udany kryminał.

1 komentarz:

  1. Brr ta okładka. Jeszcze nie czytałam nic tego autora z Frankfurtu, więc może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń