niedziela, 28 czerwca 2020

Iza Klementowska - Skóra. Witamy uchodźców [recenzja]

Wydawnictwo Karakter
Kraków 2019

Dawno już lektura książki nie wzbudziła we mnie tak mocnych, gorących emocji. Jestem poruszona, zawstydzona, wściekła, współczująca, skonfundowana, ale nade wszystko pełna niezgody na rzeczywistość!
Autorka znakomicie poradziła sobie z konstrukcją książki, tworząc intymny, osobisty świat Rozmówców. Słuchając ich opowieści potrafiła z każdej z nich zbudować szczególną historię opartą na trudnych emocjach i jeszcze gorszych doświadczeniach poszczególnych Bohaterów.
Trąci frazesem? Pewnie, że tak. Jednak w dzisiejszych czasach, gdzie reportażystów jest tak wielu jak grzybów po deszczu, a niemal każdy z pretensjami literackimi, porządnie pisać potrafi mało który, podkreślenie podstaw to ważny i nieczęsty wyznacznik umiejętności. Niestety.
Mam ochotę wrzucić kilka nazwisk, ale to zbędna uszczypliwość.
"Skóra" to nieprzyjemności, upokorzenia, strapienia ludzi, którzy byli zmuszeni porzucić swoje kultury, kraje, wyjechać po lepszą przyszłość dla siebie i swoich rodzin. Trafili do Polski.
Pewnie zabrzmię niesprawiedliwie, ale taka rzeczywistość wyłania się z książki, a także moich codziennych obserwacji - kraju stereotypów i uprzedzeń. Mimo codziennego napotykania przeszkód, czy to w sprawach administracyjnych, czy codziennych ludzkich, są wdzięczni za brak wojny, za dach nad głową. Mimo iż pracują za najniższe wynagrodzenie (o ile uda im się przekonać do siebie pracodawców), są wyszydzani na ulicy, bici przed klubem, zwolnieni z pracy za pochodzenie. Czują wdzięczność za tę chwilę przestoju od ucieczki.
Kolejne najmocniejsze odczucie jakie nasuwa mi się na myśl to samotność, która dotyka Uchodźców pośród nowych ludzi, w nowym kraju, walce o utrzymanie, godność. Brak zrozumienia nienawiści, ataków, nieufności. Przecież wielokrotnie uciekali przed nią z własnych krajów, kultur.
Palestyńczyk, Kurd, Sudańczyk. To tylko część z nich.
Autorka pokazuje jak bardzo krzywdzące i niepotrzebne są uprzedzenia. Jak interesujący, otwarci, wrażliwi, spragnieni akceptacji i chętni do współpracy są jej bohaterowie.
Granice są w naszych głowach. Widać to na każdym kroku, na każdej stronie.
Klementowska nie zaognia sytuacji, stara się bardzo rzetelnie, bez emocji pokazać genezę nieporozumień, strachu, braku akceptacji.
Słabi jesteśmy, zacietrzewieni, pełni uprzedzeń.
Tę książkę przeczytają pewnie ci, których nie trzeba przekonywać o potrzebie dialogu i współpracy. Ważne, by trafiła do tych najmocniej zamkniętych w skorupie złości i nienawiści.
Płonne nadzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz