środa, 22 stycznia 2020

Karolina Kuszyk - Poniemieckie [recenzja]

Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2019

Niezwykle ważne dla odbioru tej książki jest geograficzne usytuowanie czytelnika. Zupełnie inaczej przeczyta ją mieszkaniec centralnej Polski (zwanej przez moich znajomych poniemieckich przyjaciół Azją Zachodnią), inaczej zaś mieszkańcy Zielonej Góry, Szczecina czy Wrocławia, którzy żyją na Ziemiach Odzyskanych.
Konfrontując opinie obu stron zauważam jak emocjonalnie podchodzą do tematu ci ostatni. Każdy rozdział niesie im wspomnienie własnych doświadczeń i historii związanych z pozostałą po dawnych mieszkańcach solniczką/makatką/dekoracyjnym talerzem. Każdy rozdział to osobne westchnienie i pamięć przedmiotów czy zdarzeń, nierozerwalnie związanych z poniemieckimi duchami.
Mieszkający w poniemieckich domach czy kamienicach, mijający każdego dnia budynki z przebijającymi spod pastelowej zaprawy poniemieckimi napisami są uwikłani w pamięć. Nawet niechcący.
Moja geograficzna predestynacja sytuuje mnie wśród życzliwych obserwatorów. Czytam, poznaję, nie mam uczuć bezpośrednich. 
Późnowojenne i powojenne ucieczki właścicieli niemieckich wówczas dóbr stałych i ruchomych, dostała się nagle polskim przesiedleńcom. Historie o tym jak zdobywano mieszkania, co w nich zastawano, jak przebiegał częsty szok cywilizacyjny wśród nowych użytkowników, wiele mówi o ówczesnej kondycji społeczeństwa.
Autorka przywołuje jednostkowe historie przybyszów, którzy zyskiwali meble, obrazy (ach ta opowieść o oleodrukach), a także weki (to jest historia!), podwórka (czasem z grobami) i cmentarze. 
Przybysze długo żyli w strachu o tymczasowość własne egzystencji na zachodnich rubieżach, bojąc się powrotu wcześniejszych właścicieli. 
Dobrze, że autorka poświęca miejsce również tym, którzy uciekli. Jaka nieciekawa przyszłość czekała większość tych, którzy zawędrowali do Rzeszy - uważani za gorszych, pozbawieni ufności i wsparcia, nie zawsze związani byli z ideologią nazistowską. Ofiary historii. Bezwzględnej.
Jak zwykle w przypadku książek poruszających drażliwy i dość jednak solidnie umocowany w polskiej historii temat, dziwi mnie, że został poruszony dopiero teraz.
Dla jednych niewygodny, dla innych atrakcyjny, pozostaje wciąż niewyczerpanym źródłem inspiracji dla odnotowywania i podejmowania pojedynczych historii i wspomnień. 
Czekam zatem na kolejne relacje.

1 komentarz: