sobota, 7 grudnia 2019

Jarosław Mikołajewski - Cień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki [recenzja]

Wydawnictwo Dowody na Istnienie
Warszawa 2019

Bardzo cenię erudycję i wrażliwość Jarosława Mikołajewskiego. Ważne miejsce w tym poszanowaniu ma wielka skromność autora. 
Spotkania autorskie z Jarosławem Mikołajewskim to uczta dla ducha: pełne mądrości, wiedzy, wyważenia, humoru, empatii. Niezwykły człowiek.
Każda jego książka to niezwykłe doświadczenie czytelnicze. 
Opowieść o Ginczance jest mi szczególnie bliska. Dzięki Mikołajewskiemu poznałam ją kilka lat temu, dzięki niemu usłyszy teraz o niej szerszy świat.
Zuzanna Ginczanka to nieodżałowana poetka, autorka mocnych, jędrnych, wyrazistych wierszy, często dobitnie manifestująca swoje przekonania, tocząca walkę o równość w prawach i możliwościach.
Jej niezwykłe życie - urodzona w Kijowie, wychowana w międzykulturowym Równem, gdzie przez lata współistniały kultury: polska, żydowska, ukraińska, rosyjska, z wyboru została Polką. Po polsku pisała wiersze, w Polsce wygrywała konkursy literackie, publikowała wiersze. Tutaj też została zadenuncjowana i zginęła w 1944 roku.
Mikołajewski: "Już mnie uwiera to pisanie o Ginczance. Męczy. Wyżyma. Czuję, że powinienem dać komuś za Ginczankę w pysk..."
Jego przywiązanie do poetki jest wyczerpujące, czasem wręcz żałuję, że wraca o niej pamięć, moda na Ginczankę.
Sam tropi jej ślady, szuka wspomnień, ludzi, którzy ją znali, o niej słyszeli, czy choćby mieszkali w tych samych miastach, jednocześnie pisze listy do włoskiego przyjaciela, próbując przybliżyć mu postać poetki.
Mikołajewski podróżuje do Lwowa, Równego, ale też Paryża, gdzie po kolei znajduje jej dawne mieszkania, jej dawne znajomości.
Szuka nieistniejącego. Odtwarza, czy bardziej domyśla się przeszłości.
Fascynująca podróż do własnych emocji i pragnień, gniewów i lęków. Poetycka, często oniryczna, często pełna tęsknoty i żalu za bezsensownie utraconym losem.
Wspaniałe są te podróże do dawnych miast Ginczanki - miejsc, gdzie nic już nie ma, nawet pamięci (w Równem napotykani po drodze młodzi autochtoni nie przypuszczali nawet, że kiedyś mieszkali tam Żydzi), zburzono budynki, pozostaje tylko relacja dawnych świadków.
Mikołajewski potrafi z tych szczątków stworzyć intrygująca opowieść. 
Dodatkową nagrodą dla czytelnika jest sztuka jaką dla Ginczanki napisał autor. Porażająca, choć statyczna, głośna, choć ukryta w ciszy skrywającej się poetki.
Wysmakowana, kunsztowna opowieść o tęsknocie za talentem i zaprzepaszczonym, zniszczonym młodym życiem, przed którym tyle jeszcze było do odkrycia i przeżycia.
Po lekturze od razu przychodzi ochota na tomik Ginczanki. 

1 komentarz: