Kraków 2018
Pośród mroków i złowrogiej popowstaniowej ciszy wędruje ruinami Warszawy Ryfka, niegdysiejsza królowa półświatka, teraz zaskakująca siłą woli ćma, nocny duch, który przemykając kolejnymi wspomnieniami ulic zdobywa pożywienie potrzebne do przetrwania kolejnych kilku chwil.
Siłą, która każe jej walczyć o przetrwanie jest miłość do niedawnego króla Warszawy - Jakuba Szapiro, wielkiego boksera, znanego gangstera, człowieka - legendę, darzonego szacunkiem i strachem. Nic nie zostało z tamtego króla. Wojna go zniszczyła, pozbawiła charakteru i chęci do życia. Napuchnięty z głodu, otępiały, jest dla Ryfki dużym obciążeniem, ale też treścią wojennej codzienności.
Szapiro jest tłem dla opowieści, której siłą są kobiety. Nie tylko bohaterska, sprytna Ryfka, ale też Emilia, żona Jakuba, która na każdym kroku pokazuje swoją niezłomność i silny charakter, odsłonięty właśnie w wojennym zagrożeniu.
Ta feministyczna nuta jest bardzo sprytnym posunięciem, które kompletnie rewiduje postrzeganie czytelników zauroczonych Królem. Muszą się oni bowiem przenieść swoją uwagę i adorację na żeński pierwiastek, który wykazuje się dużo większą przytomnością, trzeźwością umysłu i siłą, której nijak nie da się porównać z męskim stroszeniem piórek czasów pokoju.
Królestwo daje pewien obraz Szapiry jako człowieka zakochanego w swej małej ojczyźnie, co już na początku września 1939 roku każe mu ruszyć do obrony granic. Bezsens i tragifarsa, jaką okazuje się to działanie, tylko uwypukla marność decyzji i działań ówczesnych decydentów. Późniejszy powrót do domu, eksmisja, jaką rodzina Szapiry musiała przeżyć ze względu na swoje pochodzenie, późniejsze gettowe życie, to wszystko w skondensowanej, wyrazistej formie pokazuje w telegraficznym skrócie koszmar okupacyjnej tragedii tych, którym odmawiano człowieczeństwa.
Twardoch pokazuje, że w wojennych dramacie karty rozdaje przypadek, losem rządzi łut szczęścia, który jednemu daje możliwość przeżycia, z innego czyi zbrodniarza, jednemu daje szybką śmierć, innemu zaś karze umierać na raty przez wiele miesięcy w warszawskim getcie.
Nikt nie ma taryfy ulgowej, wszyscy stają się ofiarami dziejów, co rodzi frustracje, nienawiść, nierzadko też pogardę, często wobec siebie.
Twardoch gra na silnych emocjach, nie boi się uderzyć w najczulsze struny: śmierć, strata, strach, poniżenie, bestialstwo i kompletna niemoc.
Przypomina też, że w każdy z nas siedzi zło. Trzeba tylko poczekać, aż pojawi się odpowiednia chwila i da ono o sobie znać.
Świetnie się zapowiada. Mnie do książki 'wkręcił' już Król, teraz też bardzo chcę. Zastanawiam się jak autor poprowadził wątek Szapiry.
OdpowiedzUsuń