niedziela, 3 listopada 2019

llona Gołębiewska - Pozwól mi kochać [recenzja]

Wydawnictwo Muza
Warszawa 2019

To moja druga książka Ilony Gołębiowskiej (pierwsza tutaj). Tym razem naprawdę ostatnia. Po "Podaruj mi jutro" napisałam, że więcej po publikacje tej autorki nie sięgnę. Chyba tylko postępująca skleroza spowodowała, że skusiłam się na "Pozwól mi kochać". 
Jednak od pierwszych stron nowej powieści bez trudu przypomniałam dlaczego więcej Gołębiewskiej czytała nie będę.
Po pierwsze: styl - a raczej jego brak: często naiwny, momentami pensjonarski, bez polotu, drygu, kompetencji. Gołębiowska pisze jak autorka szkolnego wypracowania. Tyle w mojej ocenie poziomu pisarstwa. Niestety.
Po drugie: wachlarz wątków. "Pozwól mi kochać" to szaleństwo wyboru: od afery uczelnianej z korupcją w tle, po depresję, aferę mafijną, porachunki z przeszłością, miłość dojrzałą czy ziołolecznictwo. Serio.
Autorka kipi pomysłami i bardzo wiele z nich próbuje wrzucić do pojemnego wora, jakim bez wątpienia jest jej powieść. Pełno tu emocji: porachunki uczuciowe na linii: matka - córka, próba odnalezienia właściwych uczuć na okoliczność odzyskania ojca, poznania nowego mężczyzny (rokującego na miłość życia), a do tego depresja spowodowana niesłusznymi oskarżeniami zawodowymi, to tylko część emocjonalnej karuzeli, jaką zgotowała swojej bohaterce autorka.
Jest nią Sabina Horczyńska, wykładowczyni akademicka podejrzana o sfałszowanie wyników badań oraz łapówkarstwo. Załamana sytuacją ulega namowom córki i wyjeżdża na Podlasie do dworu matki (z którą niemal od zawsze jest skłócona). Spokojna wieś na uboczu zaoferuje jej nie tylko wytchnienie od problemów wielkiego miasta, ale także podaruje nowe znajomości, przyjaźnie i wyzwania, które będą rzutować na przyszłe decyzje.
Nie wątpię w dobre intencje autorki. Chce ona pisać o emocjach, edukować swoich czytelników w kwestii wyborów moralnych i duchowych, przypomina o ulotności czasu, instruuje, że szkoda tracić go na nic nie warte zatargi.
Jednak pewnego rodzaju naiwność, hm... prostoduszność, powodują, że ta opowieść wydaje się być momentami ramotą. Dość nieznośną.
Nie opuszcza mnie także przekonanie, że książka ta powstała trochę na siłę, czy to z powodu umowy wymagającej konkretnej ilości powieści czy też z powodu sprzedaży poprzedniej książki. Brakuje tu lekkości, płynności, finezji, językowej gracji. 
Pastwię się nad autorką i aż mi wstyd, że nie potrafię napisać nic pozytywnego o jej twórczości. 
Staram się przywołać w pamięci jakąkolwiek zacną część "Pozwól mi kochać". Nie potrafię nic znaleźć. Dialogi miałkie, oś fabularna jest pełna zamętu, zaś sam koncept momentami nazbyt infantylny.
Rozumiem, że powieść obyczajowa tej proweniencji musi kipieć optymizmem i łagodnością, jednak tutaj zgrzyta naiwnością. 
Nie dla mnie te mądrości.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




1 komentarz:

  1. Jeszcze nie miałam okazji poznać twórczości autorki, ale chętnie to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń