niedziela, 19 marca 2023

Evelyn Waugh - Powrót do Brideshead [recenzja]

 

Przekład: Irena Doleżał-Nowicka

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2023


Wstęp działa mocno zachęcająco - Autor przyznaje, że inspiracją dla powstania powieści była jego wojenna kontuzja. Zimą 1943 po (nie do końca udanym) skoku spadochronowym został on ranny i, dzięki przychylności dowódcy, który dbał, by żołnierz pozostał bez przydziału, mógł napisać tę powieść. Sentymentalną, pełną tęsknoty za czasem minionym, niemożliwym do odzyskania, pełnym kwiecistego języka, dandysowatych osobowości, przepychu w jedzeniu, piciu i rautach. Powraca on do czasów, gdy w majątkach dokonywano przeglądów sfory, wakacyjne miesiące spędzano we włoskim Lido, zaś podróże automobilem przerywano na rozlewanie kolejnych butelek szampana. Dekadenckie, przesadzone, niejednokrotnie zepsute arystokratyczne środowisko tym bardziej wybrzmiewa mocno, gdy zestawimy je z sytuacją pisarza, człowieka głodującego i rannego, żołnierza z frontu II wojny, który dla utrzymania człowieczeństwa, pisze.

Tyle dobrego. Później jest gorzej. Nie wiem czy to wina przekładu, który jest dość drewniany, nużący, nijak nie oddający tego schyłkowego, szalonego okresu arystokratycznych wybryków i możliwości. A może to tempo, które przecież wcale nie jest konieczne do utrzymania uwagi czytelnika rozsmakowanego lub też ceniącego tego rodzaju literaturę. Więc jednak przekład pozbawił tę powieść ducha.

Od początku język nie przyciąga uwagi, skoro fabuła opiera się na obserwacjach i przeżyciach głównego bohatera, trudno mówić też o szaleńczym porywającym tempie, a jednak konstrukcje zdaniowe, porównania i zestawienia słowne po prostu są, bez literackiego zacięcia i mocy. Do tego powtórzenia w hurtowych, nieznośnych ilościach. 

Odczytuję je jak komunikaty, nie jak literaturę piękną, a to dyskwalifikuje książkę. Szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz