Warszawa 2013
Niestety. O kawiarniach literackich możemy już tylko czytać w książkach. Nie ma ich i nie będzie - nie ta moda, nie te obyczaje. Wielka strata.
Kiedyś kawiarnie literackie były zjawiskiem częstym, chlubnym i wyjątkowo częstym. Wiek XIX i początek XX - aż do koszmaru II wojny stanowił znakomite tło i pożywkę dla tworzenia się tych niebanalnych miejsc.
Pierwotnie pomyślane jako lokale, hm, gastronomiczne, serwowały legendarne "pół czarnej" i (dla tych, których było na dodatek stać) ewentualne ciastko czy nawet bardziej regularne potrawy (czasem mączne, czasem mleczne, innym znów razem całkiem obiadowe).
Jednak dzięki wielu różnym czynnikom: na przykład założyciele - patrz Picador, bliskość kultury i sztuki - Mała Ziemiańska obok sławnego wydawnictwa Mortkowicza, czy też samo bywanie tam znanych i lubianych - czy to legendarnego Fiszera czy samego Wieniawy, stanowiło o atrakcyjności lokalu.
W kawiarniach literackich tworzyły się sympatie, kierunki i prądy literackie, zawierały i kończyły literackie i artystyczne przyjaźnie, a także rozprawiano szeroko o literaturze, sztuce i polityce. Nie bez znaczenia były także zwykłe ploteczki i żarciki czy inne uszczypliwości (tu celowała Krzywicka, Gombrowicz i Fiszer).
Kawiarnie były areną niezależnych myśli i politycznej odwagi, sprzeciwu na zastany porządek i głośno głoszonych manifestów, celujących w ograniczanie swobód obywatelskich (jeśli w danym czasie takie wydarzenia miały miejsce).
Do kawiarni przychodzili więc zwykli gapie spragnieni wielkiego świata i i intelektualnego pobudzenia. Przychodzili podejrzeć uwielbianych autorów (słynny stolik w Ziemiańskiej), czy też posłuchać najnowszych ich przygód i kawiarnianych scysji.
Tak zwana "widownia" była nieodłącznym i koniecznym warunkiem trwania kawiarni, a także jej powodzenia. Nic dziwnego - lokale gromadziły najtęższe literackie głowy, spragnione - co tu kryć, poklasku i docenienia.
Pełno więc anegdot i szczegółów z kawiarnianego życia warszawiaków czasów międzywojnia, a także lirycznej tęsknoty autora na tym co bezpowrotnie stracone - od wielkich artystów po niezwykłe nastroje i kindersztubę.
Nie ma już tamtych ulic, budynków, ludzi, kultura też jakby inna.
Dobrze, że pozostało wspomnienie i pamięć o literackim świecie początków XX wieku. Chociaż tyle (piszę z żalem).
Pełno więc anegdot i szczegółów z kawiarnianego życia warszawiaków czasów międzywojnia, a także lirycznej tęsknoty autora na tym co bezpowrotnie stracone - od wielkich artystów po niezwykłe nastroje i kindersztubę.
Nie ma już tamtych ulic, budynków, ludzi, kultura też jakby inna.
Dobrze, że pozostało wspomnienie i pamięć o literackim świecie początków XX wieku. Chociaż tyle (piszę z żalem).